Nadrabiam zaległości z wczoraj. W Louisville w nocy z wtorku na środę spadły dwa centymetry
śniegu. Okazało się, że był to wystarczający powód, aby odwołać lekcje w
szkole, w całym stanie. Dlatego
zaplanowana wizyta w klubie 4H nie odbyła się. Byliśmy nie pocieszeni. W zamian udało się odwiedzić niezwykłe
miejsce szkołę West End School. To szkoła prywatna dla dzieci w murzyńskiej dzielnicy. Trafiają do
niej chłopcy, którzy nie mają ojców (bo siedzą w więzieniu), chłopcy z ulicy,
bez domów, którymi nikt się nie
interesuje. To szkoła z internatem.
Panują w niej twarde zasady. Cały dzień chłopcy są razem. Wszyscy uczestniczą
we wszystkich zajęciach. Razem odrabiają lekcje. Po lekcjach uczą się gry na
instrumentach; perkusji, skrzypcach, śpiewają w chórze, mają zajęcia plastyczne, grają w koszykówkę. Chłopcy sami sprzątają swoje pokoje, łazienki,
piorą swoje rzeczy. Nie oglądają telewizji, nie mają telefonów, ani zegarków. Chodzą spać o 21:30. Przyglądając się im nie
zauważyłam, by byli nieszczęśliwi z tego powodu. Wprost przeciwnie. Ta szkoła
jest jedynym miejscem, w którym czują się ważni i potrzebni. To jedyna szansa
na lepsze życie.
To było niesamowite, jakże różne doświadczenie od tego, co
zobaczyliśmy w szkole of Poul. Dwa światy. To co je łączy to troska o dziecko.
Trzecim punktem programu było spotkanie w siedzibie organizacji Starszy brat, starsza siostra. Idea jest taka, aby starsi dorośli, którzy mają więcej czasu poświęcili go dzieciom i młodzieży od 7 do 16 lat w trudnej sytuacji życiowej. Do programu zgłaszają się wolontariusze i dzieci, organizacja sprawdza jednych i drugich, rozmawia z nimi, określa potrzeby i zainteresowania, i łączy w pary. Robią to specjaliści, choć mogą tylko proponować konkretną osobę starszego brata lub siostry, ostateczną decyzję zawsze podejmuje dziecko. Zadaniem starszych braci i sióstr jest pomoc w lekcjach dzieciom, wspólne spędzanie czasu raz w tygodniu. Organizacja pomaga zaplanować program takich spotkań. Aż 1800 dzieci przechodzi przez ten program w ciągu roku, a 400 jest na liście oczekujących w tym 70 % chłopców.
1 komentarze:
Duży brat, Duża siostra - spodobali mi się, kiedy pierwszy raz usłyszałem o tym programie od siostry (obrońcy amerykańskiej demokracji) w Jersey City w 1988. Dużo by mówić o różnych sprawach, ale po co? Jesteśmy "siewcami nienawiści", "zdrajcami dzieci komunijnych i rocznicowych", "zniewalaczami", "samochwałami", "nie ma Rzeczpospoltej Norwidowskeij", a nas "zastraszaczy niewinnych mieszkańców" i jednej nauczycielki i radnej.... trzeba zaiste wywieźć na taczce ;-)
Prześlij komentarz